Ileż to już razy słyszeliśmy z ust rozmaitych ludzi minimalistyczne życzenie: gdybym po śmierci choć do Czyśćca się dostał! Czyż jednak, jako chrześcijanie, nie powinniśmy raczej mówić: najważniejsze żeby się zbawić i trafić do Nieba?
Niebo, Czyściec i Piekło - to trzy stany życia po życiu, czyli wiecznej ludzkiej egzystencji. Jak je wszystkie należy rozumieć, gdzie one, tak naprawdę, się znajdują i co powinniśmy z naszym życiem uczynić, aby zasłużyć na Królestwo Niebieskie? Na te pytania próbuje odpowiedzieć dziedzina teologiczna jaką jest eschatologia, jeden z traktatów teologii dogmatycznej. Eschatologia - z greckiego “eschatos” tzn. “ostatni”, a “logos” to “nauka” – jest nauką o sprawach ostatecznych człowieka i świata po Sądzie Ostatecznym. Jest to więc traktat o rzeczywistości, która następuje po zakończeniu doczesnego życia człowieka, a także o tym, co się stanie u kresu dziejów całej ludzkości. Jako pierwszy użył tego terminu w XVII w. teolog luterański Abraham Calov(1612-1686), autor dzieła “Eschatologia sacra”, w którym snuł rozmyślania nad śmiercią i zmartwychwstaniem, końcem świata i Sądem Ostatecznym.
Jako chrześcijanie oczekujemy Paruzji, czyli powtórnego przyjścia Jezusa Chrystusa przy końcu czasów, po którym nastąpi Sąd Ostateczny. Wówczas wszyscy, po wskrzeszeniu naszych ciał do życia, znajdziemy się Niebie jako zbawieni, albo - co, nie daj Boże - jako potępieni, trafimy do Piekła. Czym jest Niebo i Piekło oraz Czyściec? Ten ostatni stan oznacza pośmiertny proces oczyszczenia, prowadzący człowieka do wiecznej szczęśliwości. Natomiast Niebo i Piekło to stany ostateczne, wiecznego zbawienia, albo potępienia. Przed wiekami wyobrażano sobie, zgodnie z geocentrycznym - a więc skupionym na Ziemi - postrzeganiem świata, że Niebo to są przestworza nad nami, Piekło znajduje się w czeluściach pod nami, a Czyściec - gdzieś po środku, pomiędzy nimi. Obecnie powiadamy, że są to stany życia z Bogiem, albo bez Boga.
Przyszło nam żyć w przedziwnych czasach, które naznaczone są zanikaniem poczucia grzechu. Wielu ludzi zapewnia dziś, że nie mają się z czego spowiadać, bo przecież: nikogo nie zabili, niczego nie ukradli, nie łajdaczyli się, itd. I dlatego sami siebie - na tle innych ludzi - uważają za dobrych, a więc zasługujących na Niebo. Ojciec Święty Benedykt XVI - a było to jeszcze w czasach, gdy jako kardynał Józef Ratzinger sprawował urząd prefekta Kongregacji Nauki Wiary - przestrzegał przed takim, nazbyt optymistycznym traktowaniem spraw ostatecznych. Powiedział wówczas: “Niewątpliwie wszyscy dzisiaj uważamy się za dobrych. Na cóż więc innego mielibyśmy zasługiwać, jak nie na Niebo! Za taki stan rzeczy odpowiada kultura, która na siłę wynajduje nam okoliczności łagodzące i stara się wykraść człowiekowi poczucie winy za grzechy. Ktoś kiedyś zaobserwował, że wszystkie dominujące dziś ideologie opierają się na jednej podstawie: na upartej negacji istnienia grzechu, to znaczy na negacji właśnie tej rzeczywistości, którą wiara wiąże z piekłem i z czyśćcem”.
Autor: Michał Gryczyński